Jedna jedyna…
…fotka. Dziś będzie inaczej.
Ilustrując ten wpis Iza, kolokwialnie mówiąc, się …nie narobiła. Nie żeby zrobiła niezadowalające zdjęcie. A jakże! I ja wyszłam na nim w porządku i temat wyczerpany😉 'Słucham?! Prawie sam tekst na blogu o wnętrzach, gdzie większość odbiorców to wzrokowcy lubiący otaczać się pięknem i je oglądać?!’ pomyslisz. Ano dokłądnie tak! Zdjęć w tym wpisie, z grzeczności, czystej kultury i aby przypadkiem nikogo nie obrazić, więcej nie będzie. Nie będzie, ponieważ postanowiłyśmy nie fotografować przykładów, które delikatnie rzecz ujmując, nie do końca pokazują prawdę…
Magia wizek
Jeszcze więcej! W końcu to nie jest nawet rzeczywisty, istniejący stan rzeczy.
Jako architekt wnętrz staram się wizualizować jak najbardziej prawdziwie. Oddawać rzeczywistość najbardziej wiarygodnie. Nie chcę przecież widzieć rozczarowania na twarzach moich Klientów, gdy odbierają klucze od ostatniego działającego w ich nowym miejscu wykonawcy. Koloryzowanie wizualizacjami to niestety raczej domena twórców niektórych produktów i deweloperów. Ale nie wszystkich! Nie każdy deweloper ‘nie mówi całej prawdy’ nie pokazując np., że dokładnie pod oknami Twojego wymarzonego mieszkania jest …rampa zjazdowa do garażu, po której codziennie rano przesuwać się będzie powoli sznurek samochodów wypuszczając spaliny prosto w Twoje okna. Albo będzie Żabka z dostawami od trzeciej rano…
Na co jednak najczęściej 'łapią’?
Nowy wymiar
To jeden z dwóch najpopularniejszych „przekrętów”. Idziesz, oglądasz piękne katalogi, aranżacje, zachwycasz się, a potem następuje wielkie zdziwienie, czemu u mnie nie może być tak samo? Prosta sprawa. Są to najczęściej wizualizacje poglądowe stanowiące dodatek do specyfikacji. W przypadku np. mieszkania, masz podany metraż i wysokość i to kupujesz. Wizualizacja ma Cię po prostu przekonać, że tak może być, pokazać Ci co mógłbyś mieć niekoniecznie będąc w 100% prawdziwą. W końcu to tylko „przykład podania”, który znamy z opakowań produktów spożywczych. Lub z reklam, w których zamiast kawy leje się olej samochodowy, bo cieknie bardziej spektakularnie… Marketing.
Bądź przygotowany, że 3D, które widzisz może być wyższe niż nieruchomość w rzeczywistości. Czasem też trochę szersze, a modele łóżek i innych mebli przeskalowane tak, żeby ładnie weszły i zostało jeszcze trochę miejsca. Co prawda baner z moimi wizualizacjami, który wisi aktualnie na mieście, pomaga deweloperowi w sprzedaży. Tylko, że pierwotnie te renderingi robiłam zupełnie nie do celów deweloperskich. Tak więc, jak widać prawda, również może się obronić.
Dygresja
Jak pewnie wiesz, dawno, dawno temu, spędziłam rok w Zachodniej Australii. Oprócz pracy w biurze architektonicznym – tu link, w którym – zwiedzałam i to nie tylko turystyczne miejsca, a właśnie domy. Na sprzedaż i, jak to mówi australijska polonia, „displejowe”, czyli pokazowe. Australia już wtedy była o krok przed nami – Polakami. Zamiast przeskalowywać wirtualne modele mebli w programach 3D, produkowała mniejsze i krótsze łóżka, stoły, itp.. A wszystko po to, aby wchodząc do wnętrza czuć przestrzeń…
Paski, romby, koła
I inne wzory, kolory i faktury np. na tkaninach. Tekstury to kolejne miejsce, gdzie można trochę namieszać. Najbardziej popularny przykład? Ładna tekstura z Interentu wrzucona w 3D na fotel konkretnego producenta. Efekt? Może się okazać, że nie kupisz nic takiego w żadnym punkcie. Chcesz fotel z wizki? Kup go w sklepie i leć do tapicera! O ile tkanina jest tkaniną, a nie np. tapetą… Podkręcone kolory, przeskalowane tekstury, wzory rozmieszczone tak, żeby ukryć niedociągnięcia. Mogę wymieniać i wymieniać. Diabeł tkwi w szczegółach, więc przyjrzyj się detalom.
Oświeć mnie
Mało kto się nad tym zastanawia poza fachowcami przez wielkie f. Bywa, że i sami architekci się nie popiszą… Na wizualizacji pięknie wygląda naturalne oświetlenie i gra światłocienia. Co z tego, że mieszkanie jest zupełnie inaczej zorientowane względem stron świata? Dzięki temu zabiegowi wizualizacja będzie piękniejsza. Ciemny korytarz? Czary-mary i jest oświetlony, jakby wpadało do niego sycylijskie popołudniowe słońce, a nie ma tam żadnego okna… Dalej za mało światła? Zapalimy parę lamp i LEDów chociaż wizualizacja wygląda na taką przedstawiającą 15. czerwca o godzinie 13.00. Miej na uwadze, że światło niekoniecznie będzie tak samo dobrze wyglądać u Ciebie, co na pokazywanym Ci obrazku.
Ustawiony kadr
Oj, magia kadru znana jest ze zdjęć i telewizji. Tu również w nas uderza. To jest właśnie ten drugi najpopularniejszy spośród trików. Szeroki kąt to coś, co możesz uświadczyć i na renderingach. Zwizualizowane wnętrza od razu wydadzą się większe. Tak duże, że do salonu 20 m2 wejdzie fortepian lub dwa fortepiany i narożnik za jednym zamachem. Kadry mogą być tak ustawione, że nawet ciężko się zorientować, że coś jest z nimi nie tak. Dlatego zawsze patrz na wyposażenie i wykończenie przy krawędziach widoków. Jeśli wydają Ci się bardzo wynaturzone to znaczy, że warto poprosić o ujęcie widziane z perspektywy przeciętnego odbiorcy. Czyli około 45 stopni.
Pamiętaj jednak, że programy do tworzenia rządzą się swoimi prawami, a ich fizyka jest opisana algorytmami. Nie zawsze jest się w stanie oddać dobrze wszystko w danym ujęciu. Wtedy nie jest to celowy zabieg, za który można się zdenerwować, tylko raczej niefortunny kadr. Zresztą samo kadrowanie również wiele może nam powiedzieć. Bo ujęcia wybierane są tak, żeby były atrakcyjne. Nie jest to bynajmniej błąd w sztuce do momentu, kiedy widzisz, że jakiś kawałek projektu jest uparcie pomijany. Albo, że nie ma na niego zbliżenia. Sama często używam szerokiego kąta, tak, żeby pokazać Klientom jak najwięcej w danym wnętrzu. W jakiej meble i pozostałe wyposażenie stoją do siebie relacji. Albo jak prezentuje się wybrana paleta materiałów i kolorystyka w całości. Narzędzie świetne, ale trzeba mieć świadomość jak działa i że czasem zniekształca wnętrze zmieniając jego odbiór. Moje wizualizacje możesz obejrzeć m.in. na stronie mojej pracowni, do odwiedzenia której – zapraszam! A jak są tworzone, możesz dowiedzieć się z tego wpisu.
Pod włos
Niektórzy będą starali się Ciebie uwieść bardziej subtelnymi technikami. Jednak jest to zmyślny sposób perswazji i rzadziej spotykany. Twoją pasją jest kolekcjonowanie talerzy ceramicznych z Bolesławca i koty? Nie zdziw się więc, gdy w Twojej wizualizacji na stole pojawi się właśnie taki zestaw naczyń. A na sofie będzie wylegiwać się Twój przyszły, nowy zwierzak. Nie jest to niemoralne i niezgodne z prawem, raczej ma Cię szybciej przekonać do podjęcia słusznej decyzji😉 Uwaga wyjątek! Jeśli uderzasz do projektanta, a on wykorzystuje Twoje pasje jako podstawę, wokół której buduje ciekawą narrację projektu, jest to po prostu pomysł. Nie sztuczki sprzedażowe.
Trochę to jednak można nagiąć
OK. Można i da się. W końcu, nie wynajmujesz architekta, żeby Ci szukał poduszek, pledów, stosu książek i roślin. Chyba, że od razu płacisz za usługi dekoratorskie… A to są elementy, które najczęściej ulegają „oszustwu” – dekoracje. To czy poduszka jest trochę większa niż przeciętnie, nie ma znaczenia dla całokształtu wizji, a sama wizualizacja powstanie szybciej. Nie uwierzysz, ale bardzo często to właśnie dekorowanie wizualizacji zajmuje najwięcej czasu. Nic dziwnego, że jak się dobrze przyjrzysz to znajdziesz na jednym obrazku ten sam kwiatek w dwóch różnych rozmiarach. Architekt, też człowiek i chce pójść spać.
Często pewne przekłamania pojawiają się przy wizualizacjach koncepcyjnych. Takich, w których Klienta nie interesują konkretne materiały i wyposażenie, a raczej kolorystyka, układ, ogólny pomysł na wnętrze. Albo, że stwierdza, iż wszystkie elementy wybierze samodzielnie. Zdarza się coś takiego rzadko, ale bywa. Wtedy możesz narzucić rozmiar płytek i ich ogólny kolor np. beż. Co w przypadku jeśli ważne jest tylko, że ma być po porostu lampa w danym miejscu lub drewniane łóżko? Wtedy z powodzeniem można wstawić dowolną ładną lampę. Lub wziąć ładny, sprawdzony model, który w rzeczywistości jest mniejszy lub większy i dopasować go do potrzeb. Tutaj akurat krzywda się nikomu nie stanie.
Gdzie to tak robią?
W zawodzie bardzo rzadko widuję coś takiego, chociażby dlatego, że oszukany Klient będzie po prostu zawiedziony i wystawi niepochlebną opinię. Słusznie? Słusznie! Nie wróci i nikomu nie poleci. Wiemy (my architektoniczna brać), że lepiej zakręcić dobrze układem, ciekawie rozwiązanym wykończeniem, meblami, żeby uzyskać ładny efekt. Oszukiwanie dokonywaniem dużych przekłamań w wizualizacji jest …niemądre. W naszej branży ocenia się efekt w realu, a nie na papierze. Patrząc na to, że ponad 90% moich Klientów, to Klienci z polecenia, wizualizacyjna ściema się po prostu nie opłaca. Co innego wspomniany na początku segment sprzedaży mieszkań, domów i produktów wnętrzarskich. Tu trzeba być ostrożnym. Nie daj się zwieść i uwieść! Przyjrzyj się dokładnie wizualizacji, przeczytaj specyfikację, dopytaj, sprawdź trzy razy nim zamówisz. W imię zasady przezorny zawsze ubezpieczony. Lepiej wyjść na upierdliwego Klienta niż później płakać.
Napisz komentarz