Od kiedy sięgam pamięcią, a to jednak już ładne parę lat… uwielbiałam budowy, zresztą nadal tak jest. To jest jedna z przyczyn, dla których zdecydowałam się na wprowadzenie do mojej oferty nadzorów autorskich, czyli właśnie jeżdżenie do Ciebie do domu lub mieszkania i sprawdzanie czy remont idzie zgodnie z planem.
To niezwykła mieszanka adrenaliny, humoru, zdziwienia, awarii i napraw, której nie znajdziesz nigdzie indziej. Co takiego jest w tych budowach, co mnie kręci?
Zapatrzona w przeszłość
Budowy towarzyszą mi naprawdę długo. Latami. Właściwie całe moje dzieciństwo betoniarka wesoło kręciła się w naszym rodzinnym ogrodzie. Dla mnie zapach z przeszłości, to nie tylko szarlotka i pomarańcze, a również właśnie świeży beton. Dźwięki towarzyszące popołudniowym drzemkom – to dźwięki pracującej maszyny. Swoje trzy gorsze dorzuciła pasja i zawód mojego Taty. Też jest architektem. Dzięki Niemu miałam okazję zobaczyć wiele i zakochać się już od dziecka w tym zawodzie. Pamiętam, że zabierał mnie na budowy, żebym mogła obserwować prace nad różnymi realizacjami. Też takie niezwykłe i dziś zupełnie niedostępne. Hej! Widziałam piwnice Pałacu Saskiego na własne oczy😉!!! Jakiś czas później, gdy sama zaczęłam pracować w zawodzie architekta w Australii i Polsce, a właściwie już podczas stażu na studiach „wpadałam” na budowy i chłonęłam. Eh, tak… wystartowałam na trzecim roku studiów za 6 zeta na godzinę, to były czasy!
Wracając do odwiedzania budów – raz, że to zawodowa konieczność, wiadomo trzeba sprawdzić, czy wszystko idzie tak jak trzeba, a dwa? Widzieliście, kiedyś widok z dachów i najwyższych pięter takich inwestycji? Obłęd! Albo surowe, jeszcze nieskończone wnętrza? Jest w tym nieodparta magia. No i ten zapach…
Klimat na budowie
To jest zupełnie inny, równoległy świat. Panowie (nie ukrywajmy, że to głównie Oni pracują na budowach) są niesamowici! Jeśli wybierzesz dobrą, sprawdzoną ekipę, nie masz się czego obawiać i takie wypady na budowę są po prostu przyjemne. Do tego dochodzą fajne rytuały (co by się nie działo kawa i drugie śniadanie zawsze będą o tej samej godzinie) i kapitalny humor (jest wesoło i wcale nie przerażająco, czy niezręcznie). Z reguły wożę w bagażniku trampki, ale nie zawsze – zdarza mi się wpaść na budowę spontanicznie np. wracając ze spotkania …w szpilkach. Wszyscy mamy wtedy niezły ubaw!
Wieczna studentka
O tak😉 Jest we mnie trochę z wiecznej studentki. Budowa to taki niekończące się szkolenie😉 Ciągle coś się dzieje i wbrew pozorom, nawet przy najlepszym na świecie projekcie, w realizacji wychodzą pewne różnice, które trzeba korygować na bieżąco. Zwłaszcza w realizacjach w starym budownictwie, kamienicach. Istnieje chociażby coś takiego, jak nierówne ściany czy inaczej niż na dokumentacji biegnące instalacje. Tu z reguły wiem jak sprawie zaradzić, nie bój się! Ale co zrobić w mniej typowych sytuacjach? Tu Panowie przychodzą na ratunek i podpowiadają to i owo, można się nauczyć naprawdę wiele, myślisz że się nie da, a tu niespodzianka😉 Ekipa pokaże co jest możliwe, a Twój architekt oczywiście ujmie pomysły w piękne ramy (przynajmniej mam taką nadzieję). Dlatego dobre relacje architekt – wykonawcy są, moim zdaniem, podstawą udanej realizacji i Twojego spokojnego snu!
Wyzwania
Budowa to wyzwania. Sytuacje w stylu: nie możemy jednak kuć w posadzce, więc prysznic typu walk-in odpada, trzeba zmienić odcień farby, którą drogą możemy pociągnąć instalacje, to kwestie do rozstrzygnięcia na porządku dziennym. I ja wraz z moim zespołem jestem na nie psychicznie i zawodowo przygotowana😉 Jednak zdarzają się większe zawirowania. Takim przykładem może być gwałtowna zmiana budżetu na realizację, terminów, dostępności czy zakresu materiałów wykończeniowych i wyposażenia. Wtedy na bieżąco korygujemy razem projekt. Akcja – reakcja. Jak w najlepszym kinie!
Dużo się dzieje
Zmiany, zmiany, zmiany! Wchodzisz do wnętrza. Jest pusto. Same otynkowane ściany, grzejniki, betonowa posadzka. Następnego dnia, bam! Nie ma połowy ścian albo są w innych miejscach (tu zachęcam do rozpoczęcia współpracy z architektem jak najwcześniej, ponieważ część zmian można już wprowadzić na etapie zmian deweloperskich – często taniej i na pewno bardziej ekologicznie!). Tydzień później chodzisz już po płytkach na podłodze. Za chwilę „stoi” łazienka. Pojawia się kolor na ścianach. Wpadają stolarze. Ciągle coś się dzieje. A w zasadzie nie coś, a wręcz dużo. Każdy projekt to inny look. Patrzenie, jak z niczego powstaje coś, daje niesamowitą satysfakcję.
Kultura przede wszystkim
Czasy się zmieniły i żarty o budowlańcach oraz wykonawcach są najczęściej grubą przesadą. Jako jedyna kobieta na budowie (chyba, że Inwestorem jest kobieta) jestem cudownie traktowana. Wszyscy są mili, grzeczni, kulturalni. Porozmawiamy, pożartujemy. Fajnie, prawda?
Miła konieczność
Dla mnie takie wypady to nie tylko właśnie konieczność wynikająca z tego, że Klienci tego wymagają lub inni architekci mają taką pozycję na liście swoich usług zatem ja też muszę. O nie! To prawdziwa rozrywka, czego na pewno domyślasz się po powyższej liście. Zatem dla naszej obopólnej przyjemności😉 proponuję Ci, że z chęcią (i naprawdę zrobię to z chęcią!) zaopiekuję się Tobą i Twoim projektem, aż do ostatniego kafelka, a nawet, jeśli tylko zechcesz, fotela, obrazu czy dodatków (o matko – dekorowanie też kocham! Ale o tym innym razem).
Napisz komentarz